To był dzień, w którym widziałam swoje dzieciństwo.
Wróciłam do czasów beztroskich. Tylko wtedy nie mogłabym zasiąść za kierownicą trójkołowca. Promienie słoneczne przedzierające się przez wysokie, soczyste trawy, a w powietrzu unoszący się zapach już tych skoszonych. Obok biegnący pies z podskakującymi uszami i merdającym ogonem. W uszach szumiał wiatr. Za mną, daleko, dało słyszeć się śmiech dzieci. 19. sierpnia był magiczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz