sobota, 10 stycznia 2015

traja

To był dzień, w którym widziałam swoje dzieciństwo.
Wróciłam do czasów  beztroskich.  Tylko wtedy nie mogłabym zasiąść za kierownicą trójkołowca. Promienie słoneczne przedzierające się przez wysokie, soczyste trawy, a w powietrzu unoszący się zapach już tych skoszonych. Obok biegnący pies z podskakującymi uszami i merdającym ogonem. W uszach szumiał wiatr. Za mną, daleko, dało słyszeć się śmiech dzieci. 19. sierpnia był magiczny.

















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz